Informacje

„Widzieliśmy w Janie Pawle II takiego dobrego Ojca”

Był kwiecień 2005 roku. Oczy całego świata były zwrócone w jedno miejsce. Uwagę przykuwały stacje telewizyjne, rozgłośnie radiowe i nastała godzina 21:37. Pięć lat temu. Ludzie wyszli z domów. Po co? Gościem portalu terazJaslo.pl jest ksiądz Zbigniew Irzyk, dziekan jasielski.

Fot. terazJaslo.pl / Damian Palar
Ksiądz Zbigniew Irzyk, dziekan jasielski.
Fot. terazJaslo.pl / Damian Palar

Ksiądz Zbigniew Irzyk: Szczęść Boże, witam wszystkich serdecznie. Rzeczywiście pięć lat temu to był szczególny czas – 21:37, ale może ja wrócę wspomnieniem do wcześniejszych godzin, kiedy byliśmy wraz z parafianami w Krakowie Łagiewnikach. Tam się rzeczywiście dało odczuć, to był przeddzień Miłosierdzia Bożego. Dało się odczuć to oczekiwanie. Wiele stacji telewizyjnych również tam przebywało, pytało się ludzi, jak widzą co się wydarzy. Wszyscy byli jednak pewni, że trzeba wiele modlitwy. Także my, będąc z parafią, modlili się tam o wypełnienie się przede wszystkim woli Bożej, bo wiadomo było, że papież jest coraz słabszy i może niestety się wszystko skończyć już niebawem. Pamiętam, że wtedy wróciliśmy do domu powrotem, chyba gdzieś około 21 w sobotę. Jakieś pół godziny później stało się to, co cały świat zauważył i stanął jakby w miejscu. Zmarł papież Jan Paweł II. U nas w parafii wtedy rozległy się dzwony i myślę, że wszędzie także po parafiach. Zorganizowaliśmy modlitwę. Pamiętam również, że wtedy duża liczba ludzi przyszła samoczynnie przez wiadomość z telewizji otrzymanej, przyszła do Kościoła, by się modlić wspólnie. Później o północy była msza święta. To było takie pierwsze przeżycie i oczywiście głęboko jakoś tak widać było na twarzach ludzi smutek, bo jednak odszedł ktoś, kto dla nas ludzi w Polsce był bardzo ważny. Człowiek, który zaznaczył się dla Polski szczególnie w historii i Polski, i Kościoła no i świata, bo otworzył Polskę rzeczywiście na inne kraje. Taki był ten pierwszy początek, pierwszy dzień, czy te chwile śmierci papieża Jana Pawła II.

Daniel Baron: Powiedzieliśmy, że ludzie wyszli wtedy. Wyszli z domów, nie chcieli być sami. Ta informacja czym była dla nich? Dlaczego nagle zaczęli płakać wszyscy, dlaczego tak było?

Myślę, że przede wszystkim my, Polacy, widzieliśmy w Ojcu Świętym takiego dobrego Ojca. Nie tylko Ojciec Święty powiedzmy z racji pełnienia swojej funkcji w Kościele, ale był dla nas takim Ojcem, który jakby za nas mówił i o nas mówił. Tyle pielgrzymek do Polski było jego udziałem to przecież właśnie było tym świadectwem, że ludzie chcą słuchać papieża, chcą być z nim i że dla nich nie jest on obojętny. Po prostu, jak umiera ktoś bliski – ojciec, matka w rodzinie – też widać łzę. Czymś to jest normalnym. Tutaj ludzie zrozumieli, że ktoś odszedł szczególny, że odszedł dla nich ktoś bardzo ważny. Zresztą dużo lat papież Polak był na Stolicy Piotrowej, dlatego wszystko to było takie może trudne dla nich do przyjęcia. Tak mi się wydaje, że przede wszystkim jako Ojca takiego traktowali, jako wskazującego drogę życia, postępowania człowieka. To było takie dla wszystkich proste. Ktoś był, kto za nas jakby myślał, ktoś był, kto za nas mówił, przypominał, wskazywał. Człowiek potrzebuje, myślę, kogoś takiego i dlatego tak też się działo, że ludzie po prostu płakali, nie chcieli być sami, chcieli być we wspólnocie, żeby zaświadczyć o tym odejściu, o tej miłości do papieża.

Był takim przewodnikiem i był kimś, kto wzbudzał spokój. Dawał taką nadzieję, wiarę w to, że nic złego się nie wydarzy, że w końcu jestem z Wami, możecie na mnie liczyć i na odwrót.

Właśnie tak było i po prostu śmierć papieża jakby przerwała to wszystko. Można by rzecz właśnie, że jak dziecko, które po stracie ojca nie wie co dalej, co będzie, jakie to dalsze życie będzie, jak to wszystko ustawić. To było przyczyną takiego, a nie innego zachowania się ludzi. To był człowiek dobry, człowiek, który swoim słowem umiał koić, jakoś tak wchodzić do serca człowieka.

Osobiste wspomnienia ma ksiądz ze spotkania z Janem Pawłem II, kiedy w 2000 roku Jasło nadało mu honorowe obywatelstwo. To ksiądz, jako jeden z nielicznych, był w tym jednym autokarze, tym ścisłym gronie, które miało okazję spotkać się z Nim właśnie. Pewnie temu jakieś uczucia temu towarzyszyły. Jakie?

Tak. Muszę powiedzieć, że rzeczywiście spotkałem się z papieżem przynajmniej trzykrotnie. Po raz pierwszy w 1986 roku jeszcze z innej parafii jechaliśmy na pielgrzymkę. Wtedy w Castel Gandolfo po Jego trudnym okresie, kiedy był na rehabilitacji, przyjął jednak nas. Było zdjęcie wspólne zrobione, ale i też takie pierwsze spotkanie bardzo życzliwe, takie miłe dla wszystkich. Wielu tam ludzi też płakało. Później drugie to było w Krośnie, właściwie w Dukli, kiedy papież był. Udało mi się być wewnątrz świątyni. Wtedy przechodził, witał się z każdym tam. Nie było czasu na rozmowy, więc tylko takie uczucie dreszczu, kiedy się człowiek witał z papieżem. To coś szczególnego. No i to wreszcie takie bardzo ważne dla mnie też. W roku jubileuszowym 2000 byłem z delegacją z Jasła zawieść mu bullę dotyczącą uznania go jako Honorowego Obywatela Miasta Jasła. Wtedy wydawało się, że nie bardzo będzie możliwość spotkania się, ale w ostateczności udało się. Byliśmy przyjęci całą grupą, całą delegacją. Wtedy przy okazji zdjęcia, ale nie tylko, dużo rozmawiał. Udało się być blisko papieża. Cały czas więc rozmawialiśmy, wspominałem o Jego pobycie w Jaśle. Rzeczywiście wtedy ożywił się, wspominał Jasło, ale przede wszystkim wspominał Bieszczady, które schodził z młodzieżą. I Beskid Niski również. Także to spotkanie było takie miłe i takie też niesamowite. Wiem, że wielu ludzi, którzy wtedy byli przy papieżu, potem wspominając mówią: „nie wiem, co mówiłem, nie wiem, co papież mówił do mnie”. Po prostu takie wrażenie, że to było większe uczucie, niż to, co człowiek wtedy mówił. Zapominało się po prostu nie raz, ale to było takie przeżycie. Było coś w Nim, coś emanowało szczególnego. Ludzie wtedy mówili: to niezwykły człowiek. To jest ktoś, kto jeśli rozmawia, to całą uwagę poświęca właśnie temu rozmówcy. To już się nie zapomni do śmierci mojej oczywiście.

Honorowe obywatelstwo dla Niego było jakimś wyróżnieniem, czy czystą symboliką?

Papież nigdy, myślę, nie mówił, czy to było wyróżnieniem czy symboliką. Przyjął z godnością i wielkim szacunkiem, i zadowoleniem. Myślę, że dla niego każdy gest był ważny. Takim był człowiekiem po prostu. Honorowe obywatelstwo miasta Jasła też przyjął z godnością, bardzo podziękował. Cieszył się, że tutaj o Nim pamiętamy, że jest ważnym. Myślę, że nie była to tylko symbolika, że jednak On w każdym przyjęciu takiego nadania cieszył się i pamiętał. Później też była transmisja, bodajże tu w Jaśle robiona i On mówił o tym i błogosławił miastu Jasłu szczególnie. Więc to nie mogło być tylko tak, że taka jest symbolika. Ot, jedna z wielu.

Spytam o następną symbolikę. Wielki Piątek. Pięć lat później…

Tak. Pięć lat właśnie mija dzisiaj. Jest Wielki Piątek. Wtedy to była sobota przed Miłosierdziem Bożym. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że jeśli papież odejdzie, to właśnie wtedy, bo on ukazał światu Miłosierdzie Boże. Przywołał na nowo, przypomniał czym jest. I to była pierwsza sobota miesiąca. Pamiętajmy też. Papież tak bardzo umiłował Maryję i to był człowiek maryjny można powiedzieć. „Totus Tuus, cały jestem Twój Maryjo”. Odszedł właśnie w te dni. Pierwsza sobota i przed Miłosierdziem Bożym. A dzisiaj jest Wielki Piątek i też szczególny dzień. Będziemy w Jaśle obchodzić go jak zawsze każdego roku, wspominając papieża. Dziś to będzie wspomnienie Jego cierpienia, Jego krzyża, bo jest to bardzo związane z Wielkim Piątkiem, kiedy przecież w Kościołach ukazujemy wielkość krzyża, istotę krzyża, miłość Chrystusa, którą wyraził przez krzyż do nas ludzi. Dzięki temu wszyscy jesteśmy zbawieni właśnie przez ten krzyż. Muszę wspomnieć, że przez całe te pięć lat Jasło pamięta o papieżu nie tylko w formie powiedzmy, że czasem się o nim coś mówi, ale w modlitewnej formie. Zawsze 2 kwietnia są organizowane msze święte, spotkania modlitewne. Zawsze są to też dłuższe spotkania modlitewne na Rynku. Dzisiaj z racji Wielkiego Piątku będzie to trochę krócej, ale jednak też będzie to zaznaczone. Myślę, że wielu Jaślan dzisiaj też się zgromadzi na Rynku, by mimo modlitwy w swoich własnych Kościołach, spotkać się i pomodlić się, podziękować Bogu za takiego człowieka. Jeszcze niejako raz dotknąć Jego cierpienia. Bo to był człowiek cierpienia, człowiek wielkiego krzyża całego swojego pontyfikatu. On rozumie, czym było cierpienie. Bardzo blisko był w tej dziedzinie. Dzisiaj też właśnie będziemy się modlić o Jego rychłą beatyfikację, bo trzeba powiedzieć, że ona będzie. Już jest święty, jesteśmy przekonani, ale dla takiej powagi czy dla powszechności wszystkich, co by już nie wątpili niektórzy, co są małej wiary, potrzeba aby był wyniesiony na ołtarze. Już jest to bliskie.

Pięć lat temu nie trzeba było zachęcać mieszkańców do tego, żeby przyszli. Z każdym rokiem jest ich coraz mniej, czy tylko mamy takie wrażenie?

Jak zawsze, wiadomo, jak i w rodzinie. Jak jest śmierć to wtedy wszyscy przyjeżdżają, gromadzą się, nikogo nie brakuje. Tak też było właśnie pięć lat temu. Nie trzeba było zachęcać rzeczywiście. Wtedy wszyscy przychodzili chętnie, modlili się, pamiętali, płakali, palili znicze. Dzisiaj jest może troszkę inaczej. Te emocje opadły. Dzisiaj przychodzą ci, co rzeczywiście chcą żyć duchem papieża, którzy pamiętają o Jego wielkości, o Jego nauce, którzy chcą na nowo tą naukę podejmować. W takim układzie trochę się zmniejsza tych ludzi. Na pewno nie jest tylu, co było, ale są za to wartościowi. Tacy, którzy wiedzą czego chcą i co jest istotą w tych spotkaniach, że to jest modlitwa, że to nie jest tylko emocja, nie jest tylko chwila, ale rzeczywistość, która trwa. I będzie trwać, myślę, wiele jeszcze następnych lat czy do beatyfikacji, czy później może w innej formie jakiś spotkań.

Czy papież odchodząc powiedział nam już wszystko?

Papież ciągle mówi. To nie jest tak, że on nam powiedział wszystko. On nam powiedział bardzo dużo. Przede wszystkim mało znamy Jego nauki, Jego pism. O tym mówił, żeby nie tylko słuchać, ale także wypełniać to, co do nas mówi. To jest ważne myślę, że dla nas wszystkich. Na nowo dzisiaj trzeba odkrywać papieża w takiej właśnie formie, na spokojnie poprzez to, że człowiek weźmie Jego pismo do ręki, jakieś kazanie chociażby z naszych pielgrzymek polskich. Jest wiele tych pielgrzymek. Mało znamy właśnie ducha tych pielgrzymek w sensie treści. Trzeba do nich wracać. To jest właśnie obecna nauka papieża. To nie jest tak, że On już umarł i się wszystko skończyło. Zresztą chyba najpiękniejszą nauką papieża jest właśnie cierpienie, jest krzyż. Jest to świadectwo, że wartość cierpienia człowieka jest wielka. To nie jest tylko młodość, wtedy jest wart człowiek, jak dzisiejszy świat mówi, czy proponuje, ale przede wszystkim do końca wytrwać przy woli Bożej. To nam pokazał przez te ostatnie miesiące czy dni cierpienia. Takiego pięknego świadectwa odchodzenia z tego świata, umierania, ale takiej pięknej wiary, czego również nam bardzo potrzeba na te dzisiejsze czasy.

Jasło będzie miało również coś na stałe. Coś związanego z Janem Pawłem. Coś, co będzie nosiło Jego imię.

Już jest coś, co nosi Jego imię, bo przecież hospicjum jasielskie jest właśnie pod imieniem Jana Pawła II. To jest najpiękniejsze, co może być. Pomniki? Jest czymś pozytywnym, że stoi pomnik, że on przypomina nam, ale myślę, że taki żywy pomnik to właśnie takie hospicjum. Jest bardzo ważne, bardzo potrzebne. Zresztą jak się okazuje dzisiaj. My też budujemy tutaj dom parafialny, który będzie nosił Jego imię. Planujemy różne spotkania dla ludzi starszych, chorych, czy też młodzieży, żeby rzeczywiście duch Jana Pawła II mógł być ciągle żywy. Żywy jest przede wszystkim przez formę życia i postępowania takiego, jak On by chciał właśnie dla ludzi. Pomnik żywy jest też co roku przecież. Zbierane są zbiórki dla młodzieży, a więc w całej Polsce są stypendia Jana Pawła II, gdzie dostrzega się tych potrzebujących, którzy rzeczywiście nie mają za co uczyć się, nie mają środków materialnych. Z tych środków zebranych dzięki temu, że ludzie są otwartego serca, wielu młodych ludzi zdolnych może zdobywać wiedzę i być wspaniałymi Polakami, dobrymi katolikami, dobrymi świadkami Jana Pawła II. O to przecież chodzi.

Gdyby w jednym zdaniu można było coś powiedzieć tym młodym. Jak ich zachęcić do tego, by ciągle sobie przypominali o tych pismach, które zostawił, o tym co mówił i o tym jak zachęcał do tego, by brać czynny udział w życiu Kościoła, ale też do tego, żeby stawali się lepszymi ludźmi?

Młody człowiek jest wpatrzony w różne ideały. Nie zawsze w te, które są właściwe. Ja bym proponował i zachęcał, żeby rzeczywiście wziąć pod uwagę te wszystkie kazania, nauki Jana Pawła II, te zwłaszcza skierowane do młodzieży. One są piękne i one nie są znane przez młodzież. One są oparte głęboko na Ewangelii. Zawsze papież gromadził tak wiele tysięcy, setki tysięcy ludzi młodych wokół siebie, jeśli nie nawet około miliona, bo były takie spotkania. Więc rozumiał młodych ludzi. Myślę, że młodzież, dobrze by było, żeby wracała do tych właśnie spotkań, do tych treści. Jakby umiała przyjąć te dzisiejsze czasy, wtedy ich życie stałoby się nie mniej atrakcyjne, nie mniej piękniejsze, jak jest. A jeszcze bardziej radosne i bogate w dojrzałość, bo bogate w mądrość, a przecież chyba tego wszyscy pragniemy. I bogate w prawdziwą miłość, co jest też ważne. Prawdziwa miłość dzisiejszemu człowiekowi jest potrzebna. Takie przesłanie, żeby ludzie młodzi nie bali się właśnie sięgać po te pisma. Zwłaszcza po te listy skierowane do ludzi młodych, a wiele ich papież Jan Paweł II napisał.

Gościem portalu terazJaslo.pl był ksiądz Zbigniew Irzyk, dziekan jasielski. Bóg zapłać za rozmowę.

Dziękuję, również serdecznie życzę wszystkiego najlepszego. Szczęść Boże.

Rozmawiał: Daniel Baron
redakcja@terazjaslo.pl

SŁOWA KLUCZOWE