Kultura | rozrywka | edukacja

Brazylia – kraj moich marzeń

Podróżując samotnie zwiedziła już 64 kraje. Anna Kiełtyka, jaślanka, absolwentka prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim wędruje po całym świecie z plecakiem. Ostatnio była w Brazylii, skąd wróciła zaledwie dwa tygodnie temu.

Podróż do Brazylii była spełnieniem moich marzeń. To był ostatni kraj Ameryki Południowej, który chciałam zobaczyć – wyjaśnia pani Ania. Wcześniej, w 2009 roku zwiedziła praktycznie cały kontynent od Argentyny aż po Wenezuelę. Brazylię zostawiła sobie na koniec. Poleciała tam w listopadzie ubiegłego roku, gdzie spędziła 6 tygodni na intensywnym zwiedzaniu tej części Ameryki Południowej. Wróciła pełna wrażeń, którymi dzieliła się na gorąco podczas spotkania w Jasielskim Domu Kultury, w ramach 45. Studni Kulturalnej.

Podróżniczka odwiedziła m. in. Rio do Janeiro, Salvador, dwie Gujany, Surinam, Olindę, Jericoacoara, San Luis i Macapa. 25 godzin płynęła łódką przez Amazonkę, a Święta Bożego Narodzenia spędziła z rodziną poznaną na CouchSurfingu, na Karaibach.

Podróże to jej pasja. Nie korzysta jednak ze zorganizowanych wyjazdów. Woli zwiedzać na własną rękę, z plecakiem na ramieniu. – To wychodzi zdecydowanie taniej, a poza tym taka forma podróży jest znacznie ciekawsza. Dzięki temu jest się bliżej tych krajów, które się zwiedza, bliżej ludzi, można łatwiej poznać kraj, obyczaje, poczuć ich atmosferę – wylicza zalety Anna Kiełtyka.

Nasz bohaterka na pierwszy samotny wyjazd wybrała się do Paryża. Miała wtedy 17 lat. Te dłuższe, kilkumiesięczne wyjazdy zaczęły się nieco później. Będąc na drugim roku studiów zrobiła sobie przerwę i na 1,5 roku wyjechała do Australii. Tam chodziła do szkoły, pracowała i zarabiała pieniądze na kolejny wyjazd. Do Polski wracała przez Azję południowo – wschodnią, gdzie spędziła dwa miesiące. „Zarażona” podróżami wiedziała już, że kolejnym kontynentem na jej liście będzie Ameryka Południowa.

Plażowy styl życia

Swój pobyt w Brazylii rozpoczęła od Rio do Janeiro i plaży Cobacabana. Jak się okazuje, plaże w Brazylii są bardzo ważnym miejscem, bo tam właśnie jej mieszkańcy spędzają najwięcej czasu. Plaża to nie tylko miejsce do opalania. To także styl życia, pokazanie swojego statusu społecznego, chwalenie się wyrzeźbionym ciałem, miejsce spotkań towarzyskich, a nawet biznesowych.

Cobacabana ciągnie się na długości 5 km, a wzdłuż plaży są restauracje, boiska sportowe i siłownie. – Panowie chodzą bardzo często bez koszulek, panie chodzą w słynnych brazylijskich bikini nazywanych nitkami dentystycznymi – podkreśla podróżniczka. Drugą najsłynniejszą plażą jest Ipanema, trochę mniejsza od Cobacabany, ale też bardziej ekskluzywna. – To miejsce dla ludzi bogatych czy gwiazd filmowych – wyjaśnia pani Ania.

Favela

Favele to najuboższe dzielnice w Rio, które powstały w latach 40. XX wieku. Był to czas, kiedy miasto zaczęło się intensywnie rozwijać, a napływająca masowo z biedniejszych regionów krajów ludność przybywała tu w poszukiwaniu lepszego życia. Niestety na obszarze miasta nie było na tyle miejsca, aby mogli się wszyscy osiedlić. Nie mieli też pieniędzy, żeby wykupić grunt, więc zaczęli urządzać się na zboczach wzgórz. Te miejsca dla miasta były bezużyteczne. Obecnie w 700 favelach mieszka w sumie 3 mln Brazylijczyków. Ich domy zbudowane są z wielu przeróżnych elementów, nie posiadają kanalizacji, rzadko trafia się toaleta, a prąd czerpią nielegalnie z linii energetycznych przechodzących w pobliżu ich domostw. Za to nieodłącznym elementem wyposażenia każdego gospodarstwa jest antena satelitarna i radio. – Dla nich najważniejsza jest muzyka i telenowela. Favela ma bardzo duży wkład artystyczny w życie Rio. Praktycznie wszystkie szkoły samby pochodzą z faveli – mówi Anna Kiełtyka.

Jest też i ciemna strona życia w takiej dzielnicy. Kwitnie handel narkotykami, do którego wykorzystywane są małe dzieci, wobec których – z racji wieku – nie stosuje się żadnych przepisów prawa.

Radosny i leniwy Salvador

Kolejnym miastem na trasie podróżniczki był Salvador, miasto w stanie Bahia. To największy, ale też i najbiedniejszy stan w Brazylii, nazywany czarnym stanem. – To był pierwszy przystanek na trasie statków, które wiozły niewolników z Afryki. Dlatego spora rzesza mieszkańców Salvadoru to potomkowie afrykańskich niewolników – tłumaczy pani Ania.

Atmosfera w Bahii jest niezwykle radosna. Życie tętni muzyką i kolorem. Jest taki wewnętrzny spokój, nikt nigdzie się nie spieszy, a ludzie są życzliwi. – Klimat Salvadoru bardzo mi się podobał, bo ja lubię takie miejsca, gdzie jest dużo muzyki i uśmiechniętych ludzi – dodaje podróżniczka. Z Salvadoru pochodzi też Capoeira. To połączenie sztuki walki z tańcem, która polega na unikaniu ciosów, a nie ich zadawaniu.

Charakterystycznym miejscem Salvadoru jest też odpowiednik naszego rynku. W jednej z kamienic znajduje się dom, w którym na balkonie stoi figura Michaela Jacksona. To właśnie tam artysta nagrał teledysk do utworu „They don’t really care abort us” z udziałem tancerzy i bębniarzy z salvadorskiej szkoły samby.

Jericoacoara – najpiękniejszy zachód słońca

Podróżując po Brazylii jaślanka zwiedzała przybrzeżne miasteczka, bo te są podobno najciekawsze i najbardziej atrakcyjne turystycznie. Jak podkreśla, dla niej najpiękniejsza jest północ Brazylii. Jericoacoara – miasteczko położone na plaży, zwane rajską plażą. – To miejsce idealne dla osób, które lubią uprawiać sporty wodne. Tam też jest najpiękniejszy zachód słońca na świecie. To spektakl, który zaczyna się o godzinie 17.00 i trwa zaledwie kilka minut. Słońce malowniczo tonie w wodzie, a gdy zajdzie dostaje oklaski od ludzi. Potem wszyscy zbiegają z wydmy prosto do wody. To takie miejsce, gdzie przyjeżdża się na jeden dzień, a zostaje na zawsze – mówi z nostalgią podróżniczka.

Samotna, ale nie sama

Z zachwytem wspomina także 25- godzinny rejs łódką po Amazonce. Podróż, wbrew wcześniejszym obawom okazała się szalenie interesująca. Pani Ania z uwagą i zaciekawieniem przyglądała się życiu, które toczy się nad rzeką, rozmawiała z lokalną społecznością, wśród której wzbudzała spore zainteresowanie. Dzięki temu podróż minęła szybko i przyjemnie.

Podróżując samotnie Ania nigdy nie jest sama. Podczas tych wędrówek poznaje ciekawych ludzi, z którymi się zaprzyjaźnia, bawi, czasem podróżuje. Dzięki temu nawet w święta nie jest sama. Te ostatnie spędziła na Karaibach z rodziną poznaną na CouchSurfingu (strona internetowa, dzięki której można zaoferować darmowe zakwaterowanie lub znaleźć użytkowników oferujących nocleg we własnym domu czy mieszkaniu w wielu zakątkach świata).

Zafascynowana światem, podróżami mogłaby o nich opowiadać bez końca. Swoimi spostrzeżeniami dzieli na się na swoim blogu http://annakieltyka.wordpress.com oraz w publikacjach: www.onet.podróże, Peronie 4 i Otwartym Przewodniku Krajoznawczym.

(JDK)

SŁOWA KLUCZOWE