Informacje

„Chcę przerwać to tragiczne fatum nad fotelem senatora z naszego okręgu”

Rozmowa z Alicją Zając, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach uzupełniających do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej.


Fot. terazJaslo.pl / Damian Palar

Pani przewodnicząca, to jest bardzo trudny czas dla pani, przede wszystkim prywatnie, ale wiadomo, że kampania wyborcza ma swoje prawa. Pani podjęła, można tak powiedzieć, „męską” decyzję.

– Podjęłam decyzję kobiecą, bo kierowałam się sercem i pamięcią o tym, co przez lata czynił mój mąż. Ja również wspierałam te wszystkie jego działania przez wiele lat. Byliśmy małżeństwem przez 32 lata, a ostatnie wiele lat to była wyłącznie działalność publiczna Staszka i w tej działalności ja mu towarzyszyłam na ile mogłam.

Podjęła pani kobiecą decyzję o kandydowaniu właśnie dlatego, żeby kontynuować to, co zaczął pani mąż śp. senator Stanisław Zając?

– To był jeden z ważnych powodów. Natomiast kolejnym było to, że zwrócili się do mnie w imieniu pana prezesa Kaczyńskiego, pan poseł Kuchciński i wydaje mi się, że tego typu propozycja do osoby, która nie jest politykiem, to jest wielki zaszczyt. Uważałam zawsze Jarosława Kaczyńskiego za jednego z najwybitniejszych polityków w Polsce i uważam, że moja skromna osoba została zauważona również przez posłów, senatorów, którzy w rozmowach na uroczystości w Warszawie, jak również gdy towarzyszyli mi w momencie, kiedy na lotnisku witaliśmy ciała zmarłych, które w ostatnim terminie przyleciały do Polski, też proszono mnie, abym rozważyła propozycję. Mówiono to zastąpienia Staszka. Ja chcę pomóc, aby te wszystkie działania, które były tutaj prowadzone przez polityków Prawa i Sprawiedliwości, przez mojego męża, były dalej kontynuowane. Widzę z tej działalności same rzeczy pozytywne. Wystarczy popatrzeć na naszą współpracę w ciągu ostatnich czterech lat w Radzie Powiatu Jasielskiego z Zarządem Powiatu, gdzie przecież nie tylko pracowali członkowie PiS-u, ale również pracowali członkowie Platformy, jak starosta jasielski. My potrafiliśmy w zgodzie budować pewne formy współpracy, która przynosiła dobre efekty. Myślę, że ja należę do ludzi bardzo zgodnych i chciałabym dalej prowadzić tego typu działalność, w porozumieniu i zgodzie dla dobra okręgu, z którego mam zaszczyt być kandydatem do Senatu.

Nie wahała się pani podjąć tą decyzję, czy jednak myślała pani bardzo długo, co zrobić?

– Myślałam bardzo długo, co zrobić, ponieważ ja nigdy nie chciałam angażować się politycznie. Przed laty byłam członkiem Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego i dwie kadencje prezesem sądu Zjednoczenia, ale później zaangażowałam się w działalność w Polskim Czerwonym Krzyżu. W założeniu nie mogą to być łączone funkcje z funkcjami w polityce, więc wycofałam się całkowicie z życia politycznego. Natomiast jak niektórzy mówili, u Zająców polityka była codziennie, więc uważano, że ja również w pewien sposób angażuje się. Ja w zasadzie pracowałam dla innych, prowadząc działalność społeczną.

To też wynikło nie z mojej intencji, tylko bardziej z tego, że angażowałam się również w liczne kampanie wyborcze. Zaproponowano mi kandydowanie do Rady Powiatu Jasielskiego. W momencie, kiedy uzyskałam bardzo dobry wynik wyborczy, zaproponowano mi również kandydowanie na przewodniczącą Rady Powiatu i od tego się zaczęła znowu moja droga polityczna. W zasadzie teraz znowu dostałam propozycję i podjęcie decyzji chyba było najtrudniejsze w moim dotychczasowym życiu. Jest to już bardzo wysoki szczebel działania. Bycie senatorem Rzeczypospolitej Polskiej to jest wielki zaszczyt i nie wiem, czy ja już dorosłam do tej funkcji.


Fot. terazJaslo.pl / Damian Palar

W trakcie tej kampanii, która będzie bardzo krótka, będzie się liczyło wszystko: każdy gest, każde słowo. Czy w jej tle będzie tragedia narodowa? Jak pani sobie wyobraża, jako wdowa, tą kampanię?

– Trudno sobie wyobrazić jak ma wyglądać życie wdowy. To jest w ogóle rzecz nie do wyobrażenia. Myślę, że każdy indywidualnie podchodzi do tego. Natomiast my byliśmy cały czas z ludźmi. To otoczenie osób życzliwych, które cały czas się do mnie zwracają. Przecież ja prowadzę normalne życie, wychodzę na ulicę, załatwiam różne bieżące sprawy, pracuję jako przewodnicząca Rady Powiatu, odbyła się ostatnio sesja. Ja po prostu jestem wśród ludzi i to mnie pozwala wierzyć, że dalej te osoby życzliwe mnie nie opuszczą i pomogą mi w dalszym etapie mojego życia.

To nie będzie takie łatwe, bo będzie musiała się pani też rozstawać z rodziną, z ukochanymi wnukami, z tą najmłodszą, która niedawno przyszła na świat, a przecież poważne wyzwania przed panią. Które uważa pani za najważniejsze?

– Nie spodziewałam się, że bycie babcią jest to takie przyjemne i wzniosłe uczucie. Ja nie lubię mówić w sposób górnolotny, mówię raczej prostym językiem, ale kiedy teraz przyjeżdżają do mnie wnuki, kiedy się bawimy z tymi dziećmi, jeden nie ma jeszcze dwóch lat, drugi nie ma jeszcze roku i ta malutka, która ma kilkanaście dni, to po prostu cieszymy się z tego. Nie wątpliwie brakuje nam teraz obecności dziadka, który też był zachwycony swoimi wnukami. Był osobą bardzo powściągliwą, natomiast w stosunku do wnuków zawsze wyrażał się nadzwyczajnie, mówił, że są piękne, wspaniałe, że nie będzie już inwestował w dzieci tylko we wnuki. Myślę, że ja w pewien sposób będę starała się inwestować w swoje wnuki, żeby stworzyć jak najlepsze możliwości działania dla mieszkających ludzi na Podkarpaciu, w naszym rejonie jasielskim, krośnieńskim, sanockim, jarosławskim, przemyskim, lubaczowskim, bo to jest ten teren działania, który podejmuję się realizować.

Więc jak będzie wyglądała ta kampania?

– Nie wiem. Nie mam pomysłu na kampanię. Myślę, że partia, która zgłosiła moją kandydaturę, będzie równocześnie prowadziła kampanię kandydata na prezydenta, pana Jarosława Kaczyńskiego i może będę miała szansę krok za kandydatem na prezydenta stanąć i uczestniczyć w tej kampanii. A przy okazji prezentować siebie. Myślę, że ja jestem znana z działalności społecznej nie tylko w Jaśle, powiecie jasielskim, ale również w innych regionach, ponieważ okręg podkarpacki Polskiego Czerwonego Krzyża jest bardzo dobrze funkcjonującym i często bywam w tamtych stronach. Więc nie jestem taką osobą z nikąd. Przede wszystkim jestem stąd. Chociaż urodziłam się we Wrocławiu, ale od ósmego miesiąca życia mieszkam w Jaśle. Tutaj po studiach wróciłam i tutaj na tym terenie opiera się cała moja dotychczasowa działalność.

Ale na pewno wyborcy będą zadawać konkretne pytanie. Jak pani wyobraża sobie to swoje „senatorowanie”? Jakie zadania są najważniejsze, które trzeba kontynuować po śmierci pani męża?

– Przede wszystkim otwartość na ludzi. Wydaje mi się, że ja do tej pory byłam osobą bezpośrednią, byłam zawsze do dyspozycji tych, którzy mnie potrzebowali i myślę, że teraz oni będą mnie nadal wspierać. Zapytałam również swoje dzieci, czy mam kandydować, kiedy ta propozycja została mi złożona. Jednak mając dzieci to człowiek w tej chwili na nich musi się opierać. Są to dzieci dorosłe, które też mają swoje poglądy i powiedziały mi, że tak. Również mnie wspierają synowa i mój zięć. Myślę, że jeżeli się ma oparcie w rodzinie i w przyjaciołach, których mieliśmy i mamy wielu, to myślę, że mi się uda.


Fot. terazJaslo.pl / Damian Palar

Najważniejsze zadanie?

– Najważniejsze zadanie? Praca dla ludzi. Ja cały czas działałam, wcześniej zawodowo w ochronie środowiska, teraz w pomocy społecznej w likwidacji skutków bezrobocia. Te sprawy społeczne mnie szczególnie interesują i chciałabym tymi sprawami się zając zwłaszcza, że nasze strony to są niestety powiaty, gdzie jest duże bezrobocie i gdzie są małe na dziś perspektywy rozwoju. Dlatego chciałabym w jakiś sposób to zmienić, żeby przybywali inwestorzy. Nie raz zapraszałam Państwa na różne spotkania. Gościł ostatnio u nas pan minister Wypych, minister w Kancelarii Prezydenta. On nam też pewne sugestie tutaj składał. Nie jest to rzeczą powszechną, że w powiatach bywają ministrowie w Kancelarii Prezydenta. Wcześniej był szef Kancelarii Prezydenta. Proszę nie zapominać, że 1 czerwca tego roku będzie druga rocznica, kiedy prezydent Lech Kaczyński z małżonką również byli w Jaśle. Wielokrotnie również politycy różnych wysokich szczebli także mamy te kontakty. Myślę, że to będzie procentowało nadal, chociaż tych osób już nie ma, ale są inni, którzy chcą pracować dla Polski. Ja jestem jedną z tych osób.

Na pewno będą jacyś kontrkandydaci. Dowiemy się o tym 11 maja. Jak pani dzisiaj ocenia swoje szanse na zajęcie tego miejsca po zmarłym senatorze?

– Ja nie lubię mówić o sobie, ponieważ zawsze mówię, że ja jestem do działania i zawsze jest człowiek i sprawa, a nie wszystko inne. Myślę, że poddam się ocenie wyborców, natomiast nie będę w jakiś nadzwyczajny sposób mówiła o sobie i swoich osiągnięciach, bo zostawiam to ocenie innych. Natomiast lubię takie wyzwania trudniejsze i zawsze jak są jacyś konkurenci to można się podciągać i starać się lepszym. Ja nie znam decyzji partii politycznych, czy będą wystawiały kandydatów do Senatu w naszym okręgu. Czekam na te decyzje i wtedy będę mogła Państwu powiedzieć, czy znam kontrkandydatów czy nie znam. Często bywałam na różnych spotkaniach towarzysząc mojemu mężowi, często byłam jego kierowcą osobistym, dlatego wielu polityków znam. Znam ich również z swojej działalności jako przewodnicząca Rady Powiatu, jak również z działalności tej w czerwonym krzyżu. Poczekam na jakiegoś kontrkandydata i nie będę walczyć, tylko będę pracować na swoją rzecz, aby uzyskać jak najlepszy wynik wyborczy.

Pani jest trzecią osobą, która będzie z tego okręgu brała udział w wyborach na wakujące stanowisko.

– Odpowiedź na to pytanie jest podobnie trudna, jak odpowiedź na pytanie, czy kandydować, czy nie. Kiedy zmarł Andrzej Tadeusz Mazurkiewicz, którego znałam osobiście, wielokrotnie spotykaliśmy się w kampaniach wyborczych, chociaż on nie zawsze startował z tego samego ugrupowania co mój mąż, jego mama jak również środowiska z nim pracujące, zwróciły się do mojego męża, prosząc go, aby on zgodził się. Mąż długo zastanawiał się nad tą decyzją, czy ją podjąć, bo przecież dopiero niedawno został posłem i wyraził na to zgodę. Wydaje mi się, że do trzech razy sztuka i teraz już się skończy to smutne uzupełnianie tego miejsca, niedokończonej kadencji. Pozostaje rok tej kadencji i dlatego też to było powodem, że zdecydowałam się kandydować. Jest to dokończenie pracy dwóch wybitnych parlamentarzystów, z których jeden był dobrze mi znany, a drugi był mi szczególnie bliski i dlatego muszę to wyzwanie podjąć.

Dziękuję za rozmowę.

Not. (dapa)

Czytaj również:
„Alicja Zając kandydatem PiS-u w wyborach uzupełniających do Senatu”

SŁOWA KLUCZOWE